Strona główna Wywiady Wywiad z projektantką Smili
Wywiad z projektantką Smili
Porzuciła bezpieczną posadę w korporacji, skorzystała z funduszy unijnych i w ten sposób wskrzesiła rodzinną tradycję krawiecką. To dzięki niej dzieci sypiają nie tylko w nieśmiertelnej niebieskiej pościeli w misie, ale też w czarnej w kolorowe koty. Odważnie wykorzystuje niekonwencjonalne wzory i kolory, zadając kłam stwierdzeniu, że tekstylia dla dzieci muszą koniecznie być słodkie, pastelowe i nijakie, chociaż jest w stanie zrozumieć uwielbienie chłopca dla kołderki w różowe świnki.

Artillo: Widzę, że lubisz bawić się kolorami i wzorami…
SMILI: Dzięki kolorom mogę łamać stereotypy. Mam tu na myśli szablonowe podejście do tego co lubią dzieci i jakimi rzeczami się otaczają.
Artillo: Skąd pomysł, by tworzyć właśnie dla dzieci?
SMILI: Jestem mamą dwóch chłopców, których staram się ubierać bardzo kolorowo, a ich pokoje wyglądają jak wesoły plac zabaw. Wielką frajdę sprawia mi tworzenie nowych lub modyfikowanie już istniejących produktów dla dzieci. To właśnie chłopcy są pierwszymi krytykami mojej pracy. Należy pamiętać, że dzieci są bardzo szczere i zawsze powiedzą co jest nie tak, co jeszcze należy poprawić, co zmienić.

Artillo: To prawda, dzieci bywają szczere do bólu. A Ty skąd czerpiesz inspiracje dla swoich prac?
SMILI: Bardzo często pomysł, to po prostu potrzeba stworzenia czegoś wyjątkowego, czego nie znajdę w sieciowych sklepach, a fakt, że mogę wykonać to sama daje maksimum satysfakcji. Lubię łączyć różne wzory, kolory i faktury. Dlatego kołderki i kocyki szyję metodą patchworkową. Wiem, że nie każdy lubi tę technikę, dlatego jestem otwarta na propozycje i na specjalne zamówienia szyję produkt jednolity, taki jaki chce klient. Zdarza się, że myśl pojawia się w środku nocy. Te wyśnione projekty od razu muszą pojawić się w rzeczywistości. Tak powstały moje tegoroczne czapki i kominy z Minky (bardzo miły i przytulny materiał), które okazały się hitem. Duże zainteresowanie i zadowolenie z produktu było dla mnie miła niespodzianką. Oczywiście przeglądam gazety, strony internetowe, produkty znajdujące się w sklepach. Aby być na czasie muszę wiedzieć co jest modne. Czasem przypadkiem trafiam na coś co mnie inspiruje, popycha do pracy i tworzenia na swój, indywidualny sposób.


Wszystkie produkty uszyte są osobiście przez SMILI.
Artillo: Miewasz dni, kiedy budzisz się rano i nie masz pomysłu na coś nowego?
SMILI: Niestety takie dni również się zdarzają. Ten „wolny” czas wykorzystuję najczęściej na przeglądanie stron internetowych z nowymi tkaninami, szukam inspiracji, nowych wzorów, kolorów. Nie zdarzają się sytuacje, kiedy nie działam, nawet najbardziej nudny dzień potrafi być inspiracją. Takie dni są bardzo potrzebne, jest to czas na spacer, odświeżenie umysłu, oderwanie od codzienności. Czasem siadam w pracowni i po prostu spoglądam na materiały. Z takiej „bezczynności” rodzą się bardzo ciekawe pomysły. Rozglądając się dookoła zachwycam się każdym szczegółem. SMILI pracuje w miejscu tętniącym życiem, pełnym dynamiki i ruchu. Aż trudno uwierzyć, że te spokojniejsze dni w ogóle się zdarzają…

Artillo: Zdarza Ci się pracować w innym miejscu?
SMILI: Bardzo lubię swoja pracownię i to tutaj najczęściej powstają nowe projekty. Pracownia znajduje się w domu, co jest bardzo wygodne, marzę jednak o posiadaniu własnego atelier, które również będzie moim wymarzonym butikiem. Miejscem, gdzie spotkam się z klientami, osobiście z nimi przedyskutuję każdy zakup i pomogę w wyborze produktu.

Artillo: Zaletą domu jest także łatwy dostęp do ogródka…
SMILI: Zbliża się wiosna i piękny czas, kiedy będę mogła projektować na tarasie, patrzeć jak przyroda budzi się do życia i cieszyć piękną pogodą. Praca na świeżym powietrzu od zawsze jest dla mnie wielką przyjemnością. Kiedy po długim okresie jesienno-zimowym nadchodzą cieplejsze dni, chęci do pracy są jeszcze większe.
Artillo: Wspominałaś o własnym atelier – czy SMILI to sposób nażycie, czy raczej przyjemne i pożyteczne hobby?
SMILI: Jeszcze do niedawna pracowałam w dużej korporacji. Przyszedł jednak taki czas, kiedy powiedziałam sobie stop. Jeśli nie zwolnię, zwariuję. Nie mogę przecież poświęcić siebie i rodziny dla pracy, która nie daje mi już satysfakcji. Tak zaczął kiełkować pomysł robienia czegoś na własną rękę. I tu pojawiło się pytanie co chciałabym robić i co da mi nie tylko satysfakcję. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Skorzystałam z pomocy Unii Europejskiej, otrzymałam dofinansowanie na start i tak powstała moja własna firma, gdzie realizuję się, tworzę i zarabiam.
Artillo: Jak w kilku słowach opisałabyś swoje produkty?
SMILI: Cechy podstawowe moich produktów to jakość, kolor oraz najlepsze gatunkowo materiały renomowanych polskich i zagranicznych producentów. Każdy produkt wykonany jest z największą starannością. Dbam o szczegóły i w tym względzie nie idę na żadne ustępstwa. Jeśli coś mnie nie satysfakcjonuje, poprawiam i zmieniam tak długo, aż będę w 100% zadowolona. Wiem, że moi klienci również zwracają na to uwagę i za to cenią SMILI. Świadczyć może o tym fakt, że po zakupie jednego produktu, kupują następne. Moje produkty są kolorowe, wesołe i bezpieczne dla dzieci. Wiem też, że produkty dla dzieci muszą być nie tylko ładne, ale także bardzo wytrzymałe. Każdy produkt testują moje małe łobuzy i to jest najlepsza rekomendacja.


Warsztat pracy SMILI – nowoczesna, wieloczynnościowa maszyna do szycia.

Artillo: Wielu projektantów ubolewa, że nie ma miejsc, gdzie mogliby się spotykać pasjonaci rękodzieła. A co Ty o tym myślisz?
SMILI: Mieszkam w bardzo małej miejscowości na obrzeżach Gdańska. Tutaj nie znajdę takiego miejsca, a na dojazd do Gdańska nie zawsze wystarcza mi czasu. Wolę skorzystać ze spotkań wirtualnych, odwiedzam blogi handmade, platformy, na których znajdę osoby podobne do siebie. Tak trafiłam na Artillo. Po otwarciu sklepu internetowego nie myślałam o butiku na platformie. Uznałam jednak, że to miejsce jest stworzone dla osób takich jak ja. Mogę pokazać to co robię i trafić do większej ilości odbiorów. Dzięki Artillo poznaję także ciekawych projektantów.
Artillo: Który etap powstawania Twoich produktów jest najbardziej czasochłonny?
SMILI: Najwięcej czasu zajmuje mi wyszukanie tkanin, które spełnią moje oczekiwania. Duża część z moich materiałów pochodzi z zagranicy, więc ich dostawa może zająć więcej czasu. Kiedy znajdę to czego szukam, reszta idzie gładko.
Artillo: Kiedy połknęłaś rękodzielniczego bakcyla?
SMILI: Rękodzieło zawsze było moją pasją. Wielką frajdę sprawiało mi działanie i tworzenie nowych rzeczy. Lubiłam szydełkować, robić na drutach. Jednak już jako mała dziewczynka z największą ochotą siadałam przy maszynie mamy i szyłam. Całkiem niedawno mama przywiozła mi moją pierwszą kosmetyczkę, która nawet miała wszyty zamek. Pamiętam, kiedy ze starych spodni uszyłam sobie niebieski, sztruksowy, wakacyjny plecak na drobiazgi. Być może to, że szyję jest dziełem przypadku, a może mam to w genach. Mój dziadek był wyśmienitym krawcem.
Artillo: Ciekawe – opowiesz o tym?
SMILI: Mój dziadek był krawcem z prawdziwego zdarzenia, takim z ogromnymi nożycami, kredą krawiecką i centymetrem zawieszonym na szyi. Fascynowało mnie to co robił, chociaż nigdy się do tego nie przyznałam. Stukot starej maszyny Singer napędzanej nogą zawsze rozbrzmiewał w domu dziadków. Ja mogłam się tylko przyglądać. Uwielbiałam jego pracownię, notabene również miał ją w domu. W każdym zakątku były ścinki materiałów i nici, tak jest i u mnie. Odnajduję się w różnych rodzajach rękodzieła, jednak szycie jest moją największą pasją.

Kolor, kolor i jeszcze raz kolor.
Artillo: Domyślam się, że jesteś osobą bardzo zajętą, ale pewnie od czasu do czasu spotykasz się z przyjaciółmi?
SMILI: Bardzo lubię gdańskie kawiarenki i pyszną kawę jaką się tam serwuje. Takie wyjście jest jednak rarytasem, doba niestety ma tylko 24h. Lubię wspólne wycieczki rowerowe, biwaki, wszystko co wiąże się z przebywaniem na świeżym powietrzu i poznawaniem nowych ciekawych miejsc. Zimą jednak częściej przebywamy w domu, więc spotkania z przyjaciółmi to wspólne gotowanie, pieczenie oraz wszelkiego rodzaju gry interaktywne i planszowe.


Kobieta z wąsami? Nie, kobieta z …

Na takiej maszynie szył dziadek SMILI.
Artillo: Projektanci rękodzieła mają zwykle zabawne sytuacje związane ze swoją pasją. Zdarzyło Ci się coś, co wywołuje uśmiech na twarzy rozmówców?
SMILI: Pewnego pięknego dnia postanowiłam wykorzystać pozostałości materiałów. Wśród nich było bardzo dużo tkanin w różowe kropki czy różowe świnki. Takie „dziewczyńskie” wzory. Biorąc pod uwagę fakt, iż jestem jedyną dziewczyną w domu stwierdziłam, że muszę mieć taką kołderkę, którą okryję się późnym wieczorem, kiedy coś oglądam lub czytam. Moje patchworkowe okrycie uzyskało rozmiar 130x170cm. Bardzo zadowolona chodziłam, oglądałam, cieszyłam się jak małe dziecko. Radość nie trwała jednak długo. Ku mojemu zdziwieniu, młodszy synek po powrocie z przedszkola przytulił się do kołderki i bardzo zadowolony stwierdził, że mamusia uszyła mu nową. Tak skończyła się moja radość z posiadania własnej, bardzo kolorowej kołderki…

Kołderki SMILI są wysyłane w trwałych Eko-kartonikach, który każdy może wykorzystać na swój sposób.
Artillo: W sumie to najlepsza recenzja kołderki z resztek. W końcu gdyby się nie spodobała…
SMILI: Mam kochane dzieci i męża. Moje małe smyki wiedzą, że kiedy mama pracuje nie wolno przeszkadzać. Nie muszę zamykać pracowni na klucz, bo wiem, że dzieci szanują to co robię i niczego nie zniszczą. Mąż natomiast bardzo mnie wspiera i pomaga w sprawach związanych z prowadzeniem strony internetowej i kontaktami z informatykami. Większość fantastycznych zdjęć to również jego zasługa. Jest jeszcze moja siostra, która cieszy się każdym moim sukcesem i bardzo wspomaga mnie w tym co robię. Od kiedy opowiedziałam najbliższym co chciałabym robić, wszyscy mnie wspierają. Rodzina jest moim krytykiem i ostoją. To dzięki nim mogę robić to, co sprawia mi radość. W trudnych momentach zawsze słyszę miłe słowo. Kiedy ja ze zniecierpliwieniem mówię, że coś za długo trwa, każdy mnie uspokaja i powtarza, że to co dobre nie przychodzi łatwo i trzeba poczekać.
Artillo: Dziękuje za rozmowę! Chciałabyś jeszcze dodać coś od siebie?
SMILI: Wszystkim bardzo, bardzo dziękuję !!!

Potwory, czaszki, owady, robaki – i dzieci to lubią! Żadnego słodzenia, za to mnóstwo poczucia humoru. Znak firmowy SMILI to tekstylia zabawne, kolorowe, z wizerunkami postaci, które mogą stać się bohaterami wymyślanych przez dzieci historii. Dla mnie bomba. W końcu jeśli pozwalamy bawić się dzieciom różnymi dziwnymi zabawkami, to dlaczego mamy nie pozwolić im spać w pościeli w kosmitów? Pościelowy kosmita na pewno nie będzie straszny, co najwyżej dziecko na jego widok nie będzie w stanie powstrzymać szerokiego uśmiechu.
