Strona główna Wywiady Wywiad z projektantką Anetą Pruchnik
Wywiad z projektantką Anetą Pruchnik
Jakiś czas temu jadąc autobusem, zobaczyłam dwie kocie głowy wystające z… kieszeni torby. Koty były czarne, torba szara, a całość filcowa. Ten zabawny motyw zachwycił mnie swoja pomysłowością, prostotą i wdziękiem. Ujął mnie też całkiem osobiście bo jestem wielbicielką kotów. Zaintrygowana usiadłam do komputera i z radością stwierdziłam, że „kocie torby” powstają w Polsce, w Trójmieście. Ich twórczynią jest Aneta Pruchnik. Postanowiłam ją poznać. Spotkałyśmy się w jej pracowni pełnej rulonów kolorowego filcu, akcesoriów krawieckich i oczywiście torebek. Okazało się, że mój ulubiony motyw kocich głów powstał zupełnie przez przypadek…
Aneta Pruchnik uszyła już setki filcowych toreb.
Artillo: W jaki sposób zaczęła się Twoja przygoda z rękodziełem?
Aneta Pruchnik: Jak chyba każda dziewczynka ubierałam lalki w kreacje, która im sama uszyłam. Nauczyłam się też robić na drutach, dziergałam więc szale. Wyrabiałam ozdoby z bibuły, papieru i papierowej wikliny. Byłam dzieckiem, które miało zdolności manualne i chęć by je rozwijać. W życiu dorosłym nie od razu zostałam „panią od torebek”. Przez pewien czas pracowałam na etacie, a torebki szyłam w wolnym czasie. Szybko jednak okazało się, że coś muszę wybrać. Postanowiłam zrezygnować z pracy i zająć się tylko szyciem. To była bardzo dobra decyzja.
Artillo: Opowiedz, jak powstaje nowy model torebki.
Aneta Pruchnik: Najważniejszy jest pomysł. Na początku mojej działalności, szukając inspiracji, posiłkowałam się blogami, ale teraz nie mam już potrzeby z nich korzystać. Mam swój styl, swoje motywy, które wszystkie sama wymyśliłam i wykorzystuję w kolejnych projektach. Kiedy wpada mi pomysł na nową torebkę, wykonuję jej prototyp. Przygotowuję szablon, bo uszycie dwóch identycznych torebek bez szablonu jest niemożliwe. Później dobieram kolory materiału, kroję, szyję, wykańczam. Większość torebek szyję wielokrotnie. Im częściej szyję dany model, tym czas jego wykonania jest krótszy.
Jeśli ktoś myśli, że filc występuje wyłącznie w kolorze szarym i nadaje się tylko do produkcji wkładek do butów, to właśnie ma okazję zweryfikować swój pogląd.
Artillo: Ile torebek dziennie jesteś w stanie uszyć?
Aneta Pruchnik: Inaczej do tego podchodzę. Rzadko kiedy szyję wyłącznie jedną rzecz od początku do końca. Na ogół mam skrojonych kilka toreb i szyję je etapami. To duże ułatwienie i bardzo skraca czas pracy nad pojedynczym egzemplarzem. Moją pierwszą torebkę szyłam przez tydzień. Musiałam zrobić to ręcznie, ponieważ nie miałam odpowiedniej maszyny do szycia.
Do szycia wyrobów z filcu Aneta Pruchnik musiała kupić drugą maszynę, bo jej Singer nie radził sobie z tym materiałem.
Ta stopka wygląda inaczej niż klasyczna.
Artillo: Masz własną pracownię urządzoną w mieszkaniu. Czy to jedyne miejsce, gdzie powstają Twoje projekty?
Aneta Pruchnik: Tak, w pracowni powstają wszystkie moje szkice. Projektowanie nowych modeli wymaga skupienia, a ja niestety jestem osobą bardzo niecierpliwą, więc jeśli wpadnie mi do głowy nowy pomysł, natychmiast go realizuję.
Artillo: Twoje torebki są często zdobione motywami zwierzęcymi. Skąd ten pomysł?
Aneta Pruchnik: Zaczęło się od plamy po kleju nad kieszenią. Nie chciałam żeby torebka się zmarnowała i przyszło mi do głowy, żeby plamę zamaskować naszywając aplikację. W ten sposób pojawił się kot wystawiający głowę z kieszeni. Ku mojemu zaskoczeniu pierwsza torebka z kotem bardzo szybko się sprzedała, a ja postanowiłam, że nie będzie to ostatnia torebka z tym motywem.
Właśnie takie koty zobaczyłam jadąc autobusem.
Artillo: Zdarza się, że opuszcza Cię twórcze natchnienie?
Aneta Pruchnik: Czasem tak bywa i wtedy po prostu czekam aż wróci. Na przykład teraz, wraz z nadejściem jesieni, chciałam zaprojektować coś nowego, ale nic oryginalnego nie przychodzi mi do głowy. Trudno, nic na siłę. Pewnego dnia to się samo skończy. Będą nowe pomysły, usiądę do maszyny i je zrealizuję, a w międzyczasie i tak na brak zajęcia nie mogę narzekać.
Artillo: Czy w Trójmieście istnieje jakieś miejsce, gdzie twórcy handmade mogą wystawiać swoje prace, spotykać się?
Aneta Pruchnik: Takim miejscem jest rynek Sopotello. Za niewielkie pieniądze można tam wystawić swoje prace i poznać innych twórców rękodzieła. Już tam byłam i widziałam, jak to wygląda, ale swoich torebek jeszcze nie wystawiałam. Generalnie środowisko osób zajmujących się handmade jest małe. Większość moich znajomych „po fachu” poznałam za pośrednictwem Internetu i głównie w ten sposób się kontaktujemy. Są też osoby, które znam osobiście. To dla mnie ważne kontakty, wymieniamy się informacjami i doświadczeniami.
Artillo: Z którego dzieła jesteś najbardziej dumna, a które wolałabyś pominąć milczeniem?
Aneta Pruchnik: Największą dumą napawają mnie słoneczniki z bibuły, które zrobiłam dla koleżanek odchodzących z pracy. Natomiast zapomnieć wolałabym o ubraniach, które szyłam dla lalek (śmiech).
Artillo: Jak to Twojej pasji odnosi się rodzina i bliscy?
Aneta Pruchnik: Czuję wsparcie od całej rodziny. Moje siostry, choć uzdolnione manualnie, jednak nie zajmują się rękodziełem. Rodzice i mój partner trzymają za mnie kciuki. Natomiast moja babcia, widząc z jakim zapałem szyję, sama po latach powróciła do tego zajęcia.
Aneta, jamnik i lotnisko Rębiechowo.
Artillo: Co robisz w wolnym czasie? Jeśli w ogóle go masz.
Aneta Pruchnik: Mam, ale naprawdę mało. Od ponad roku mieszkam nieopodal lotniska Rębiechowo i fascynuje mnie ta okolica, nadal zdumiewają mnie startujące i lądujące samoloty. W ogóle lubię oglądać świat z góry i gdybym miała gościa spoza Trójmiasta, to zabrałabym go na wieżę Pachołek w Oliwie i na Górę Gradową w Gdańsku.
Nie znam kobiety, która nie lubiłaby kupować nowych torebek. Przeważnie każda ma ich całkiem pokaźną kolekcję. Jednak tylu torebek, ile widziałam u Anety Pruchnik, nie widziałam nigdy wcześniej. Jak u prawdziwej elegantki, której torebka musi być zawsze nienagannie dobrana do stroju i okazji. Ze zdziwieniem więc stwierdzam, że Aneta na swoim profilu przedstawia się jako osoba, którą nie interesuje moda, nie wie, jakie kolory są najbardziej trendy. Po chwili jednak wszystko rozumiem – ona po prostu tworzy swoją modę!