Strona główna Wywiady Wywiad z projektantką Bettineum

Wywiad z projektantką Bettineum

Bettineum wita

Przychodzi taka pora, kiedy trudno znaleźć chociaż jedną sklepową wystawę, na której nie byłoby Mikołaja, śniegu, bombek, gwiazdek. Nawet gdybym kompletnie straciła rachubę czasu, to ten widok przywróciłby mnie do rzeczywistości – idzie Boże Narodzenie. Wtedy pracownia projektantki Bettineum staje się prawdziwym królestwem ręcznie wytwarzanych ozdób świątecznych. Spotykam się z nią w tym szczególnym okresie, zewsząd zerkają na mnie bałwanki, aniołki, skrzą się choinki. Teraz jest ich czas, a w innych porach roku goszczą tutaj inne wzory, motywy i materiały.

Artillo: Jak tu kolorowo. Pewnie wystarczy się rozejrzeć i pomysły same pchają się do głowy…

Bettineum: Kilka lat temu, kiedy dopiero zaczynałam, bardzo często przeglądałam różne rękodzielnicze blogi. Od ponad dwóch lat nie mam na to niestety aż tak dużo czasu jak kiedyś. Zawsze jednak przyglądam się ludziom na ulicy, wystawom sklepowym i staram się wychwytać w nich kolory, wzory, które potem mogę wykorzystać w swojej pracy. Wszystko też zależy od nastroju i okazji, np. jeśli zdobię pisanki, to przeglądam moje archiwalne magazyny z wzorami ludowymi (mam takie jeszcze po babci), a inaczej jest gdy zdobię bombki, czy maluję na jedwabiu. Do pracy może zainspirować serwetka. Mam ich setki w pracowni. Czasami potrafi mnie zainspirować wzór np. na torebce widziany w filmie. W każdej pracy są takie etapy, że wszystko idzie idealnie, masz mnóstwo projektów w głowie, które potem realizujesz. Takie momenty są najprzyjemniejsze. Ale bywa czasami tak, że nic do głowy nie przychodzi.

trzy kolory pierwsze kroki malowania bombki

malowanie bombki Bettineum podczas malowania bombki

Patrząc na wnętrze pracowni czułam się nieco przytłoczona różnorodnymi elementami.  W tym miejscu trudno jest chyba złapać kryzys twórczy. A może się mylę…

zabytkowa maszyna do szycia

Artillo: Co wtedy robisz?

Bettineum: Wtedy odpuszczam sobie i odpoczywam np. czytam książkę, biorę się za szydełkowanie, szycie, więcej zajmuję się domem. Bardzo mi to pomaga.

Artillo: Gdzie najczęściej pracujesz?

Bettineum: Mam własną pracownię w domu. Tam najlepiej mi się pracuje, jestem wtedy w idealnej symbiozie z moją rodziną i pracą. Jestem na miejscu, mogę w każdej chwili usiąść do pracy, nawet w nocy. Oczywiście potrzebna jest tu wielka samodyscyplina, bo nie każdy jest w stanie zmusić się do pracy w domu. Ale dla mnie jest to najlepsze rozwiązanie ze wszystkich, które brałam pod uwagę. Oczywiście czasami chciałbym gdzieś wynająć lokal na moje potrzeby materiałowe, ale ceny wynajmu są porażające i wolę pozostać przy tym co mam.

Artillo: Kiedy zaczęłaś zajmować się rękodziełem, myślałaś, że miałoby ono stać się Twoim głównym źródłem dochodu?

Bettineum: Na początku myślałam w kategoriach czysto hobbystycznych. Miałam sporo wolnego czasu, chciałam być z dziećmi, a przy okazji zrobić coś do domu. Z czasem moje prace zaczęły się sprzedawać, miałam wypracowany własny styl. Wyszkoliłam dość sporą grupę osób chcących poznać tajniki decoupage’u, po drodze pojawiły się zaproszenia na warsztaty dla dzieci w szkołach. Na dzień dzisiejszy mam dość sporo zapytań ofertowych ze strony firm i osób prywatnych. Zdarza się, że mam nadmiar pracy i wydaje mi się, że nie dotrzymam terminów. Czasami muszę odmawiać, więc to już chyba jest praca zawodowa, choć ja nadal traktuję to zajęcie hobbystycznie. Dzisiaj tak to wygląda. Co będzie za rok, dwa, nie mam pojęcia. Życie jest jak pudełko czekoladek.

Artillo: Mieszkasz w Gdyni – czy istnieje tu miejsce, które jest szczególnie przyjazne twórcom rękodzieła?

Bettineum: Osobiście znam tylko takie jedno miejsce. Jest to sklep Wena przy ul. Świętojańskiej w Gdyni. Prowadzi ten sklep pani, która zajmuje się komisową sprzedażą rękodzieła. Ja też kiedyś wstawiałam tam swoje prace.
 

pracownia Bettineum miejsce tworzenia Bettineum

Liczba słoiczków, tubek, pędzelków jest tak wielka, że czasami mam wrażenie, że znajduję się w doskonale zaopatrzonym sklepie, a nie w pracowni plastycznej.

Artillo: Ile czasu zajmuje Ci wykonanie jednego produktu?

Bettineum: Z tym bywa różnie. Czasami bardzo długo projektuję w głowie, a potem i ciężko mi się zabrać do realizacji,  a innym razem biorę coś do ręki i od razu wiem jak ma wyglądać. Zdarza mi się pracować nad kilkoma przedmiotami jednocześnie. Przeważnie gdy zdobię bombki lub pisanki. Zasada jest taka, że chcę każdej wykonanej pracy nadać swój charakter i chcę, aby była naprawdę wysokiej jakości. Dlatego do zdobienia używam materiałów z najwyższej półki. Wypróbowanych przeze mnie, a w związku z tym wiem, jak one będą zachowywać się np. po roku użytkowania danego przedmiotu. Kupuję też różne nowości dla plastyków, bo lubię poznawać i próbować. Wykonanie zawsze jest pracochłonne, ponieważ każdą rzecz traktuję tak jakbym robiła ją dla siebie. Kiedyś ktoś mi powiedział, cytuję „ludzi nie obchodzi to jak coś jest wykończone, byle sprzedać”. Absolutnie nie zgadzam się z tym. Moi klienci płacą za porządnie wykonaną pracę, ja sama nie lubię bylejakości.

pędzelki

mieszanie farb

Wymieszane na palecie farby tworzą bardzo intrygujący wzór. A gdyby przenieść go na bombkę?

Bettineum malująca bombkę

Artillo: Dawno zaczęłaś interesować się rękodziełem?

Bettineum: Rękodzieło podobało mi się chyba od zawsze. Lubię tę pracę. Nawet gdy sama nic nie robiłam, uwielbiałam zakupy na różnych kiermaszach. Teraz robię dla siebie biżuterię, uwielbiam dzierganie na drutach i szydełku, czasami usiądę do maszyny i coś uszyję. Ale to bardziej dla relaksu.

Artillo: W sieci można znaleźć wielu artystów tworzących produkty handmade. Czy znasz kogoś, kto tak jak Ty zajmuje się rękodziełem?

Bettineum: Cenię relacje osobiste, ciężko mi nawiązywać kontakty przez Internet. Mam kilka fajnych znajomości z osobami, które zajmują się rękodziełem. Wymieniamy między sobą informacje na temat organizowanych imprez rękodzielniczych itp. Myślę, że takie informacje są cenne dla każdego z nas.

kolorowe bombki

Bombki okrągłe i sople. Na ich niewielkich powierzchniach rozgrywają się czasami całe  historie naniesione ręką Bettineum.

Bettineum nad morzem

Artillo: Chyba każdy z nas ma przyjaciela, którego dawno nie widział… Gdzie najchętniej, w bliskim otoczeniu, zabrałabyś taką osobę?

Bettineum: Nie mam dawno niewidzianych przyjaciół. Raczej pielęgnuję swoje znajomości. Z wiekiem człowiek ma świadomość, że ciężko zdobywa się dobre przyjaźnie i stara się z przyjaciółmi spotykać się często. Z moimi przyjaciółmi przeważnie umawiam się na bulwarze w Gdyni.

Artillo: Czy jest taki przedmiot, z którego jesteś najbardziej dumna?

Bettineum: Z pewnością moją dumą jest strusia wklęsła wydmuszka z kameą, która powstała na specjalne zamówienie klienta albo sekretarzyk z aniołem, nad którym pracowałam około 3 tygodni. Mogłabym w tym miejscu wiele rzeczy wymieniać. I choć ciężko mi się czasami z nimi rozstać, to cieszę się bardzo, że trafiają one w dobre ręce.

Artillo: A zdarzyły Ci się jakieś wpadki?

Bettineum: Dawno temu zabrałam się za zdobienie tacy. Strasznie mocno przekombinowałam, chciałam ją wyrzucić, ale moja mama mi ją zabrała. Stoi u niej na widoku w kuchni i kiedy zajeżdżam do niej na kawę strasznie kłuje moje oczy. Mama nie pozwala jej nikomu ruszyć. Nie mam pojęcia dlaczego.

Artillo: Chyba zbyt krytycznie podchodzisz do swojej pracy. Wspomniałaś, że robisz drutach. Pamiętasz swoje pierwsze dzieło?

Bettineum: Tak. Moja babcia, wyśmienita krawcowa, gdy miałam lat 14, nauczyła mnie robić na drutach rękawiczki pięciopalcowe. Moim zdaniem wykonanie takich rękawiczek to trudna sztuka, ale jakoś mi się udało i je nosiłam. Pamiętam nawet ich kolor: palce były w kolorze żarówiasto różowym, kciuk żarówiasto żółty a dół szary.

Artillo: Czy Twoja rodzina i przyjaciele podzielają Twoją pasję?

Bettineum: Mam wsparcie ze strony rodziny. Zdarza się tak, że mam sporo zleceń i dosłownie nie wychodzę z pracowni. Wtedy córka, moja prawa ręka, zajmuje się młodszym bratem. Mąż również mnie wspiera, jestem mu wdzięczna, że nie ma pretensji o to, że czasami w domu panuje chaos i muszą jeść mrożonki zamiast porządnych obiadów. Z pewnością najbardziej kibicowała mi moja nieżyjąca już niestety teściowa. Moja mama czasami sama nie wie, co dla siebie wybrać, bo wszystko jej się podoba. Najbardziej krytyczna wobec moich prac jest córka.

Artillo: Jak opisałabyś siebie dzisiaj?

Bettineum: Ogólnie chyba jestem osobą szczęśliwą.

w pracowni Bettineuma

W tym miejscu Boże Narodzenie, z mniejszym lub większym nasileniem, trwa przez cały rok.

Podczas naszej rozmowy powstał kolejny bałwanek, który za towarzystwo otrzymał sanie i choinkę. Patrzę na te wszystkie lakiery, pędzle, farby i aż mnie korci żeby samej spróbować udekorować jakąś bombkę. Z pewnością byłby to przedmiot, o którym opowiadałabym w rozdziale „czego się wstydzisz”. Dlatego sztukę zostawiam artystom, a sama pozostanę na pozycji konsumenta.


bettineum

bettineum

Polska, Gdynia